Gdzie są obecnie biblijni Miłosierni Samarytanie?
Relacja z pomocy powodzianom.

Gdzie są obecnie biblijni Miłosierni Samarytanie?
Relacja z pomocy powodzianom.


Minęły dwa miesiące od powodzi, jaka nawiedziła Polskę, a w tym tereny Wilkowa na Lubelszczyźnie. Woda zalała tysiące domów, gospodarstw, ogrodów i sadów uprawnych. Kiedy woda już opadła, dramat tamtejszej ludności pozostał. Wraz ze zniknięciem wody ukazał się cały ogrom zniszczeń, jakie wyrządziła powódź. Gdy w mediach ucichł temat powodzi, a w polityce ponownie wróciły afery i przepychanki, tu w gminie Wilków powodzianie nadal stoją w obliczu dramatu. Teraz tak naprawdę zaczyna się ich walka o powrót do normalnego życia, do codzienności. Tylko jak je poukładać, kiedy często utracili cały dobytek, kiedy woda zniszczyła wieloletnią pracę ich rąk, miejsca pracy, środków do utrzymania się, no i domy, które koniecznie trzeba odremontować, a są i takie które nadają się już tylko do rozbiórki.


Nasza wspólnota również nie pozostała obojętna na dramat tamtejszych ludzi. Od soboty 3.07 już czterokrotnie zorganizowaną grupą osób uczestniczyliśmy w pomocy powodzianom. Jakie były nasze pierwsze wrażenia, gdy wjeżdżaliśmy do Wilkowa? Jest lipiec, a więc powinno być zielono, powinny kwitnąć kwiaty, złocić się zboża, a tu przerażający widok pustyni, jakby jakieś skażenie dotknęło te miejsca. Ziemia popękana, gdzieniegdzie pojawia się zieleń, drzewa wyglądają jak w okresie zimowym, szare, pokryte zasuszonym szlamem, rozległe sady, które już nie będą rodziły owoców, bo nadają się już tylko do usunięcia. W bazie wolontariatu w Chodliku (miejscowość w gminie Wilków) otrzymaliśmy odzież i sprzęt do pracy. W wyznaczonych przez koordynatorów gospodarstwach wspólnie pracowaliśmy od ok. godziny 10.00 do 16.30. Nasza praca polegała na skuwaniu tynków wewnątrz domów, skuwaniu ociepleń, wynoszeniu gruzu, oczyszczaniu ze szlamu, wynoszeniu zalanych mebli. Praca jest również przy budynkach gospodarczych, przy wyrzucaniu namokniętej słomy, która gnije i może łatwo doprowadzić do pożaru. Po pierwszej naszej wyprawie, po tym co zobaczyliśmy, po przeprowadzonych rozmowach z gospodarzami, u których pracowaliśmy, została podjęta decyzja o kontynuowaniu pomocy powodzianom. Nie można ich zostawić, nie po tym co zobaczyliśmy. Kiedy zjeżdża się do bazy w Chodliku po ciężkim dniu pracy, pozostaje uczucie niedosytu, że tylko tyle udało się zrobić, ale i jednocześnie rodzi się jakaś wewnętrzna radość, która płynie z poczucia dobrze przeżytego dnia. I jeszcze coś. Kiedy jest się tam razem, we wspólnocie, jest o wiele łatwiej. Doświadczenie wspólnotowości w takich momentach wzrasta. Szczególnie, kiedy patrzy się na zmęczonego współbrata, trudzącego się w dobrej sprawie. Takie doświadczenie buduje. Różne środowiska włączają się w akcje pomocy powodzianom, jednak jako wspólnota charyzmatyczna, nasza odpowiedziała na tą potrzebę jako pierwsza, i może się mylę, ale jak do tej pory jedyna. To niesamowite świadectwo ewangelizowania w zupełnie inny, nowy sposób. W sposób dość trudny, bo wymagający włączenia sił fizycznych, poświęcenia czasu.


Z pewnością nie poprzestaniemy tylko na pomocy przy przywracaniu budynków do stanu surowego. Jest w przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie napisane, że kiedy opatrzył rany owemu pobitemu człowiekowi, nie pozostawił go, ale dalej się nim zajął. Zawiózł do gospody, pielęgnował go, a gdy musiał wyjechać, wyjął 2 denary prosząc gospodarza, aby miał o nim staranie. Jak będzie wyglądała nasza dalsza pomoc powodzianom, to jeszcze czas pokaże – w zależności od tego, jakie będą ich potrzeby. Jak na razie jesteśmy tutaj potrzebni do usuwania skutków zniszczeń wyrządzonych przez powódź. Ale nie chodzi tylko o pracę fizyczną, dostarczamy tym ludziom czegoś więcej, tego poczucia, że nie zostali sami, że są ludzie, którzy za darmo przychodzą im z pomocą, bo ich dramat nie pozostaje nam obojętny.


Bazę dla wolontariuszy funkcjonującą w Chodliku założyły Centrum Duszpasterstwa Młodzieży oraz lubelskie Centrum Wolontariatu. Środowiska te są pełne wdzięczności i podziwu dla naszej wspólnoty, która pilnie i z zaangażowaniem odpowiedziała na apel niesienia pomocy powodzianom. Ludzi do pomocy nie brakuje, ale to tylko dzięki wrażliwości ich serc. Przyjeżdżają z całej Polski, a nawet i obcokrajowcy, by być z powodzianami i wesprzeć ich, jak tylko mogą (więcej o tym można przeczytać na www.duch.lublin.pl).


Wszystkim osobom, które włączyły się w tę akcję– serdeczne podziękowania. Niewątpliwie jest to praca głównie dla mężczyzn, dlatego bardzo się cieszę, że tak licznie nasi panowie odpowiedzieli na potrzebę niesienia pomocy. A drogim kobietom za ich ciężką pracę również serdecznie dziękuję!


W następną sobotę wyruszamy ponownie. Zgłoszenia proszę przesyłać do mnie - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., osobiście lub pod numer tel. 507 575 322, do czwartku.


Wszystkim serdecznie dziękuję!
Z Bogiem!