Aleksandra

Nawet widząc zakonnice obracałam się trzy razy dokoła siebie, żeby nie mieć pecha. Trzy obroty na jedną zakonnice, jak było ich cztery, też nie rezygnowałam. Uważałam to za świetną zabawę.(...)W moim przekonaniu te praktyki naprawdę nie wydawały się niebezpieczne, horoskopy, przesądy, numerologia były czymś normalnym.
Na pierwszym roku studiów trafiłam do Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w Tarnobrzegu, tam też w grudniu 2006 roku został zorganizowany wyjazd na modlitwę o uzdrowienie. Pamiętam że perspektywa spędzenia sześciu godzin w kościele była dla mnie przerażająca, ale wytrzymałam i to nie sześć a osiem. Były momenty zwątpienia, lecz gdy wyszłam z kościoła byłam pewna „że wszystko mogę w Tym który mnie umacnia”. Moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu było czytanie książek, niestety wśród nich znalazł się „Harry Potter”, „Alchemik” oraz inne pozycje których nie jestem w stanie sobie przypomnieć, aczkolwiek związane są z tą tematyką. Czytając je czułam strach lecz, treść była tak bardzo wciągająca, że cztery pierwsze tomy Harre’go zajęły mi tydzień czasu, gdzie (jak mnie pamięć nie myli) 3 i 4 tom miał ponad 700 stron. Wierzyłam w horoskopy i przesądy. Najgorszym dniem był 13 piątek, a jeszcze gdy wstałam lewą nogą, to czekałam aż coś złego mi się przytrafi. Nie przechodziłam koło kominiarza bez zaciśniętych palców wokół guzika. Nawet widząc zakonnice obracałam się trzy razy dokoła siebie, żeby nie mieć pecha. Trzy obroty na jedną zakonnice, jak było ich cztery, też nie rezygnowałam. Uważałam to za świetną zabawę. Numerologia i znaczenia snów również mnie interesowały. Chciałam znać interpretację każdego snu, aby wiedzieć co mnie czeka w przyszłości i odpowiednio na daną sytuację zareagować. W gimnazjum dowiedziałam się że mam skomplikowaną wadę wzroku i że lepiej będzie jak zrezygnuje z czytania, trudno było mi się z tym pogodzić. Jednakże faktycznie przestałam czytać. W tym samym czasie koleżanka wyszła z propozycją wywoływania duchów. Pamiętam przerażenie jakie mnie ogarnęło, ale zapewne mimo to uczestniczyłabym w tym spotkaniu, gdyby nie fakt że osoba ta miała problemy z realizacją postanowień. Teraz wiem że Pan Bóg bardzo czuwał nade mną. W moim przekonaniu te praktyki naprawdę nie wydawały się niebezpieczne, horoskopy, przesądy, numerologia były czymś normalnym.
Na pierwszym roku studiów trafiłam do Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego w Tarnobrzegu, tam też w grudniu 2006 roku został zorganizowany wyjazd na modlitwę o uzdrowienie. Pamiętam że perspektywa spędzenia sześciu godzin w kościele była dla mnie przerażająca, ale wytrzymałam i to nie sześć a osiem. Były momenty zwątpienia, lecz gdy wyszłam z kościoła byłam pewna „że wszystko mogę w Tym który mnie umacnia”. Do Wspólnoty Najświętszego Imienia Jezus przyprowadziła mnie Ania, powodem mojego przyjścia był Jezus - dokładniej Jego brak w moim życiu. Gdy przyjechałam do Lublina bardzo tęskniłam za osobami z Duszpasterstwa i doszłam do wniosku że w tym mieście takich nie spotkam, więc mimo początkowego zapału przestałam szukać wspólnoty. W pewnym momencie zauważyłam że jestem bardziej nerwowa i Kogoś mi brakuje. Wtedy właśnie otrzymałam propozycję wyjazdu na rekolekcje sylwestrowe organizowane przez Wspólnotę Najświętszego Imienia Jezus. Mimo oporów zdecydowałam się zaryzykować, gdyż myślałam że trzy „dni świętości” mi wystarczą. Jak widać nie wystarczyły. Bo Jezus czekał na mnie i od razu gdy tylko weszłam do kaplicy odczułam Jego obecność. Ponadto tańce były takie inne, a osoby ze Wspólnoty tak bardzo starały się zachęcić do uczestnictwa w nich, że nie sposób było odmówić. Kilkanaście dni później rozpoczęło się Seminarium odnowy życia w Duchu Świętym którego byłam uczestnikiem. Nie spodziewałam się, że jestem związana z szatanem i że tak bardzo będzie się o mnie upominał. A jednak. W momencie gdy było mi bardzo ciężko, Jezus jak Dobry Pasterz wziął mnie na ręce, zaniósł do swojej zagrody i powiedział że moja wiara mnie ocaliła. Bardzo dużym wsparciem była modlitwa innych osób. Może się wydawać że jest to forma „nie widoczna”, jednakże myślę że właśnie przez modlitwę trafia się do serca drugiego człowieka, człowieka wobec którego nie można już przejść obojętnie.
Po Seminarium wiedziałam, że muszę zostać we Wspólnocie. Oczywiście odrzuciłam wszystkie opisywane powyżej praktyki. Początkowo nie interesowały mnie inne osoby, praktycznie ich nie dostrzegałam. Nie chciałam budować relacji, bo 30 czerwca miałam odejść, więc to działanie wydawało mi się zbyteczne. Poza tym bałam się ludzi, we Wspólnocie również. Im dalej byłam od ludzi tym, bardziej czułam opiekę ze strony Pana. Ponadto słysząc o praktyce Roku dla Jezusa zdecydowałam się podjąć to zobowiązanie. Powołując się na Regułę Wspólnoty, Rok dla Jezusa „jest to czas intensywnego wysiłku zbudowania głębokiej i żywej relacji z Jezusem oraz Wspólnotą, przy jednoczesnym powstrzymaniu się od budowania związków partnerskich”. Momentem przełomowym było uwielbienie z 20 czerwca ubiegłego roku, wtedy pierwszy raz poprosiłam, żeby Pan usunął to, co jest dla mnie za ciężkie i faktycznie to zrobił. Jezus powoli pokazywał że nie jestem sama, uwrażliwiał na potrzeby innych. Nauczył i uczy do teraz budowania relacji z braćmi i siostrami. Ponadto moja wada wzroku się zatrzymała, z czego niezmiernie się cieszę, wszakże Pismo Święte ma takie małe literki. Również lektura książki „Kłamstwa w które wierzymy” pozwoliła zobaczyć jak nietrafnie interpretuje zaistniałe sytuacje i dała motywację do pracy nad sobą. Konferencje Ojca rzucają blask prawdy na moje życie, a spotkania Diakonii Adoracji Najświętszego Sakramentu stanowią warsztat, który umożliwia poznanie Jezusa a przez niego siebie i innych. Zapomniałabym we Wspólnocie uczę się milczeć, myślę że z pożytkiem dla Wszystkich:D

P.S.
Ojcze Cyprianie za Twój trud Bogu niech będą dzięki.
Wszystkim którzy kiedykolwiek i w jakiekolwiek formie wstawiali się za mną, pragnę przekazać że tego nie zapomnę, i postaram się choć po części zrewanżować.
Chwała Panu!