"Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł,

u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności" Jk 1, 17

 

Podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Po prostu się nie da. Za każdym razem będzie

inna, nawet jeśli z pozoru niczym się nie różni. A co z powrotami w te same miejsca? Czy też się

nie da? Wydaje się, że chyba podobnie jak z rzeką, zawsze będą już nieco inne niż poprzednio.

Okoliczności też będą inne. No, i najważniejsze, człowiek będzie inny, z innymi doświadczeniami,

z innymi przeżyciami przybywa. Tak też zadziało się we Wspólnocie Odnowy w Duchu Świętym

IHS z Lublina. W 2022 roku spędzili bożonarodzeniowy czas w Pratulinie. Wrócili tam w tym

samym czasie w 2023 r. To samo miejsce. Ale – czy było tak samo? Najlepiej przeczytaj relację

z poprzedniego roku, wtedy się wszystko wyjaśni.

28 grudnia w godzinach popołudniowych zaludniło się w okolicy domu rekolekcyjnego

w Pratulinie. Jedni po drugich zaczęli przybywać. Pyszna obiadokolacja już czekała. Nie tylko ona.

Pan Jezus też już na nas czekał. Spotkaliśmy się z Nim niebawem na Mszy Świętej w kaplicy.

Rozbrzmiały kolędy w przepięknym wykonaniu Polaków, jak to w Polsce bywa przecież. A później

modlitwa uwielbienia. I tak na dobry początek, Pan przez drugiego człowieka przekazywał

"Effatha, otwórz się, chcę dać ci serce nowe, zabrać serce z kamienia, a dać z ciała, nowe".

O dwudziestej drugiej jakby wszystko ucichło. Jakby. Teraz w tej ciszy zewnętrznej można było

spotkać się z Panem na nocnej adoracji, tak bardzo indywidualnie. Pełnej ciszy wewnętrznej,

a może głębokich rozmów – to już pozostanie tajemnicą uczestników.

Kolejny dzień rozpoczęło wspólne Lectio Divina Listu św. Jakuba. Dzień po dniu następne

fragmenty były rozważane o poranku. Po spotkaniu ze Słowem Bożym spotkanie z Ukochaną,

z Maryją. Nieustanne zawierzenie Matce Bożej trwa. Po duchowym nasyceniu czas na pokarm dla

ciała – wspólne śniadanko. Przeobfite jak i Słowo, które czytaliśmy!

Jednym z ważniejszych punktów dnia były konferencje wygłaszane przez o. Andrzeja Derdziuka -

niezłomnego, mimo wszelkich przeciwności i słabości, które go tak dotykały przez cały pobyt.

Tematem rekolekcji było hasło: DOBRO WSPÓLNE.

W piątek ojciec utwierdzał nas w tym, że Bóg jest dobry i tym też daje nam nadzieję, że i dobro

przez nas czynione zostanie dostrzeżone, nagrodzone, jeśli nie tu, to już przez samego Boga,

w przyszłości. Czynienie dobra utrudniają nam jednak błędne koncepcje świata, jak:

– fatalizm – jest jakieś fatum, coś na świecie cały czas na mnie czyha, czekam, kiedy tylko

dosięgnie mnie coś złego, świat jest pełen zagrożeń.

I owszem, tak jest. Nie można jednak popadać w skrajność, ani w paniczny lęk, ani w postawę

naiwności, że zawsze będzie wszystko dobrze.

– dobór naturalny – nieustanny konflikt, jeśli nie będziesz przebojowy, agresywny, możesz

zginąć, nie ma w świecie przestrzeni dla wszystkich, człowiek traktowany jest jako wróg.

– walka klas – dobra nie buduje się przez współpracę, a przez walkę, nastawianie jednych na

drugich.

Jest tylko jedno "lekarstwo" na uwolnienie od tych wizji świata. Uwielbienie. Wyznanie, że Bóg

jest dobry. Kiedy tak czynimy poszerza się nasze serce. Natomiast kiedy nie uwielbiamy,

zaczynamy smęcić, wchodzić w fatalizm.

W sobotę ojciec wskazał, że człowiek jest powołany do czynienia dobra. Do życia we wspólnocie.

Do bycia z innymi i dla innych. Bo drugi uosabia nam Chrystusa. Usłyszeliśmy też o sumieniu,

które pozwala nam odróżniać dobro od zła, o tym, jak może być sumienie ukształtowane.

W niedzielę dowiedzieliśmy się, jak słusznie definiować dobro wspólne. Jest to jednocześnie dobro

wszystkich i dobro każdego. Pozwala osiągnąć pełnię i własną doskonałość. Ojciec obrazował to

różnymi przykładami. W świecie istnieje jednak coś, co zwalcza dobro wspólne. Jest to

indywidualizm, kiedy drugi człowiek staje się już niepotrzebny. A także kolektywizm, brak własnej

tożsamości, silna presja społeczna. Każdy z nas potrzebuje równowagi. Jestem jednostką, włączoną

w system. Moje prawa nakładają na innych obowiązki. By dbać o dobro wspólne niezbędne są:

prawda, sprawiedliwość, miłość, wolność. Kiedy zabraknie którejś z tych wartości trudno mówić

o dobru wspólnym. Ludzie zaczynają wtedy krzywdzić siebie nawzajem lub dają się wykorzystywać,

oddając całych siebie innym. Okazuje się, że sprzeciw czasem też jest potrzebny, wyrażenie swoich

granic.

Najważniejsze następowało po konferencjach, kiedy można było podyskutować, przeanalizować

treści, dopytać o. Andrzeja o to, co niezrozumiałe.

Podobnie do poprzednich lat stałymi punktami programu rekolekcji były codzienna Eucharystia

i wnikliwe rozważanie Słowa Bożego, często zaskakujące i otwierające oczy na nowe. Ale nic nie

było takie samo jak rok wcześniej. Rzeka nieustannie się zmienia.

W sobotę odwiedziliśmy Serpelice. Z powodu niesprzyjającej wędrówkom pogody Drogę

Krzyżową odprawiliśmy w kościele. Tam też uczestniczyliśmy we Mszy Św., niespodziewanie dla

wszystkich, ze chrztem św. Nie, nikt ze wspólnoty, ale zaskoczyliśmy swoją obecnością tubylców.

Mimo wszystko nie mieli nam chyba tego za złe. O. Andrzej wygłosił celne kazanie, i do nas, i do

rodziców Jędrzeja. Duch Św. działał, niby mieszał, zmieniał, a wszystko tak pięknie wychodziło.

Ojciec Andrzej opowiedział nam też historię powstania Kalwarii w Serpelicach.

Jakoś te okolice są bogate w zaskakujące rozwiązania. Kodeń, kradzież obrazu od samego papieża.

Serpelice, wywózka kamieni z Ziemi Świętej. A kamienie dźwigane były na lotnisku przez piłkarzy

(nie będę już głośno mówić, w jakim stanie byli ów piłkarze, przemilczę, ale cała historia też brzmi

nieco skandalicznie!).

Były też wzruszające chwile z opłatkiem w ręku przy składaniu życzeń, rozmowy w kuluarach,

tańce izraelskie. Oczywiście pełna radości zabawa sylwestrowa, tańce, koncert dorosłych dla dzieci

(bez przygotowania, ale dali radę, mogę to zaświadczyć), gra w milionerów, mafię, kalambury

i wiele innych.

Nowy Rok rozpoczęliśmy od przyjęcia do serc Pana Jezusa! Przed wyjazdem dzieliliśmy się tym,

co przeżyliśmy przez te dni. Naprawdę owocny czas! I jeszcze jedna niespodzianka,

uczestniczyliśmy we Mszy Świętej z parafianami Pratulina, ojciec wygłosił kolejne piękne kazanie

do większego grona. O słowu, które może zabić. Ale może też budować, błogosławić.

I... mogłabym jeszcze wiele więcej napisać, to tylko takie ogóły, hasełka, które teraz przeczytałeś,

przeczytałaś. Nie będę jednak przynudzać, popytaj też innych.

Podobno nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki. I nic dwa razy się nie zdarza, jak wyśpiewała

nam ślicznie Lenka podczas karaoke. Tylko z pozoru coś jest takie samo. Głębia jest inna. Tak jak

inne były rekolekcje, choć w tym samym miejscu, i nawet z podobnym programem. My byliśmy

inni. W rzece niezmienne jest tylko jedno. Ma nieustannie czerpać ze źródła. Inaczej się skończy.

My też nieustannie czerpiemy ze Źródła, i ciągle chcemy to czynić.

Asante sana, Yesu. To w suahilii. Wiecie, co oznacza, prawda?

A pamiętacie w języku łacińskim, po chińsku, po włosku? : )

 

W.T.