Ośrodek Misjonarzy Krwi Chrystusa w Swarzewie okazał się bardzo przyjaznym i dobrym miejscem na rekolekcje wakacyjne. Byliśmy skutecznie chronieni przed zwyczajową podczas rekolekcji duchową walką.

Ośrodek Misjonarzy Krwi Chrystusa w Swarzewie okazał się bardzo przyjaznym i dobrym miejscem na rekolekcje wakacyjne. Byliśmy skutecznie chronieni przed zwyczajową podczas rekolekcji duchową walką.

Zaraz obok domu rekolekcyjnego piętrzyły się neogotyckie wieże sanktuarium Matki Boskiej Królowej Morza. Rzeczywiście morze szumiało dwa kroki dalej, jednak bez piaszczystej plaży, co rekolekcjom wyszło na dobre.


Nie było tym razem podziału na grupy tematyczne, a konferencje rekolekcyjne wygłaszał O. Cyprian. Tematem nauczań były najbardziej podstawowe znamiona życia w Duchu Świętym. Zachowaliśmy wszystkie wypracowane na poprzednich rekolekcjach punkty programu. Był też dzień gotycko-manierystyczny, czyli nieodłączna od naszych rekolekcji wyprawa historyczno-artystyczna, tym razem do Gdańska. Zwiedzanie rozpoczęliśmy jednak od Lectio Divina w kościele św. Brygidy o surowych i szlachetnych gotyckich murach. Później była Eucharystia u franciszkanów konwentualnych i zwiedzanie ich wielkiej gotyckiej świątyni.


Od nadmiaru gotyku pozwoliły odpocząć przytulne pizzerie... A później znów wrócił kryształowy gotyk Kościoła Mariackiego, Dwór Artusa, wspólne zdjęcie pod Neptunem nie budzącym szczególnych emocji, wizyta przy bramie stoczni i pomniku stoczniowców, arsenały, bramy i oczywiście Oliwa z niestety milczącymi organami.


Ostatni dzień rekolekcji był prawdziwym świętem, a to za sprawą ślubu naszego lidera Wojtka z Marleną. Liturgia zaskoczyła wszystkich wspaniałą oprawą, również same Niebiosa, które po błogosławieństwie zesłały gwałtowną ulewę od morza tak, że nie mogliśmy wyjść z kościoła. Były więc radosne tańce i śpiewy w kruchcie... A później przemarsz do domu weselnego. Wieczór był pełen pięknych gestów począwszy od przywitania gości i wspólnej modlitwy przy ikonie Maryi poprzez tańce Izraela, których nie bali się próbować również laicy w tej materii.


O północy z żalem opuściliśmy salę weselną, oczywiście tylko ze względu na właścicieli biorących sie za sprzątanie. Pozostała modlitwa nad morzem, której towarzyszyło doświadczenie głębokiej jedności i pokoju. Dwa małżeństwa z diakonii absolwenckiej przedłużyły swój pobyt, co stało się okazją nawiedzenia monasteru sióstr betlejemskich w Grabowcu. Wspaniała niespodzianka, surowy kościół jakby przeniesiony ze starożytnej Syrii i ukryty w dolinie między zalesionymi wzgórzami. Cudowny zapach kadzidła i wosku oraz snopy światła padające z wąskich okienek. Przed Najświętszym Sakramentem pustelnica pogrążona w modlitwie.


Szkoda, że nie mogła przyjechać tu cała wspólnota, by wziąć udział w bizantyjskiej jutrzni lub nieszporach, albo przynajmniej posłuchać świadectwa siostry Hildegard o modlitwie liturgicznej i obejrzeć ikony pisane przez rozmodlone radosne pustelnice.