„I włożył w moje usta śpiew nowy,
pieśń dla naszego Boga”
Ps 40, 4a

Jak sama nazwa wskazuje, diakonia ta uwielbia Pana w pieśniach pełnych radości i Ducha. Do tej diakonii zapraszamy w szczególny sposób osoby obdarzone dobrym głosem i słuchem, jak również te grające na instrumentach muzycznych.

Uwielbienie Boga jest dla nas najwyższym celem, do którego dążymy, czego się też uczymy pozwalając się oczyszczać Ojcu, byśmy przynosili owoc obfitszy (J 15,2).

Wielbić Pana jest łatwo kiedy świeci słońce, wszystko się układa, ale jest czasem krótką kartkówką, trudniejszym sprawdzianem, kolokwium lub nawet mega egzaminem wtedy, kiedy pada deszcz, bije gradem albo jest burza na morzu. I właśnie to jest klucz do przemiany serca i oczyszczenia intencji: że w momencie próby zaczynam rozumieć, co znaczy każda wyśpiewywana pieśń, co znaczą słowa że Chrystus Pan to Boży Syn, który zgodził się wziąć mój grzech i za mnie umrzeć chciał, wtedy doświadczam, co znaczy że Jego krew obmywa, oczyszcza i leczy rany, które długie lata były niewyleczone i często nieświadome, wtedy śpiewam z całego serca: ‘Wywyższony bądź, Jezu Baranku mój, bo Tyś jedyny Odkupiciel i mój Pan’, wtedy ta pieśń wypływa z głębi serca, które w końcu ma kontakt z Bogiem Ojcem. To chwila, na którą Bóg Ojciec czeka, by doświadczyło tego każde Jego dziecko. Bo On na każde swoje dziecko czeka z wytęsknieniem, wierzy w nie, kocha prawdziwie, nie jest nadopiekuńczy – pozwala odejść, gdyż daje wolność, szanuje wybór człowieka. A ponieważ jest Miłością, to zawsze będzie czekał.

Uczymy się w posłudze uwielbienia postawy jak w pieśni:

Błogosławię Cię, kiedy ziemia wydaje plon
Gdy obfitość Panie zlewasz swą, błogosławię
Błogosławię Cię, gdy pustynia w krąg otacza mnie
Choćbym nawet przez pustkowie szedł, błogosławię Cię

Za Twą łaskę, którą zsyłasz, ja chwalę Cię
Choćby ciemność mnie przykryła, ja powiem, że:

Panie błogosławię imię Twe, błogosławię
Panie błogosławię imię Twe, błogosławię święte imię Twe
Panie błogosławię imię Twe, błogosławię Cię
Panie błogosławię imię Twe, błogosławię święte imię Twe

Błogosławię Cię, kiedy słońca blask oświeca mnie
To, co dajesz mi najlepsze jest, błogosławię Cię
Błogosławię Cię, kiedy drogę moją znaczy cień
Chociaż cierpię, pragnę chwalić Cię, błogosławię Cię

Ty dajesz z woli Swej, zabierasz, kiedy chcesz
W mym sercu zawsze chcę błogosławić Cię


Staramy się wyrażać uwielbienie całą naszą istotą. Uwielbienie wiąże się z wdzięcznością, jednak są pewne różnice. Otóż nie wyrażamy wdzięczności za to co wewnętrznie w nas jeszcze chaotyczne, ale choć pewne sprawy czy sfery mogą w nas być jeszcze nieuporządkowane, to wielbimy Boga za to, kim jest, za pewność, że On jest we wszystkim, czego doświadczamy, zwłaszcza w chwilach trudnych i że On sobie z naszym nieuporządkowaniem poradzi. Bo On jest Panem i najlepszym lekarzem. To pewność wynikająca z doświadczenia Miłości Ojca, że jesteśmy w Jego ręku, że jesteśmy jak glina w rękach Garncarza (Jr 18,6b) i że On nas prowadzi. A skoro On nas o tym zapewnia, to zanika wszelki strach i troska, to dusza w końcu może spocząć w Sercu Ojca i uwielbiać Go za Jego miłość, Obecność, Serce, za to że po prostu JEST. Wtedy znika skupianie się na sobie, na swoich problemach, bo one zostały powierzone w ręce Najlepszego Ojca. Wtedy też dostrzega się, jakie egoistyczne pobudki przyświecają człowiekowi przed etapem nawrócenia. Nie może być prawdziwego uwielbienia bez oczyszczenia i nawrócenia. Pieśń to modlitwa, słowa kierowane do Trójcy Świętej, więc musi być prosto z serca, pełna zaangażowania, gdyż inaczej pozostaje na powierzchni i nie trafia z serca do Serca. Nie przemienia też wtedy ani śpiewającego/posługującego ani osób zgromadzonych na modlitwie. Jednak najboleśniejsze jest to dla Boga Ojca, bo wie, że Jego dziecko błądzi, że nie śpiewa, nie modli się z serca, tylko pozostaje na powierzchni. Ale Ojciec będzie czekał, będzie posyłał proroków, prowadził przez różne ciemne doliny, oczyszczał czasem bardzo boleśnie, ale będzie to robił po to, by to Jego błądzące dziecko poznało Prawdę, która je wyzwoli i pomoże rozpocząć nowe życie. On będzie brał swoje dzieci na ramiona i przywracał zdrowie, nawet jeśli te Jego dzieci długo jeszcze nie rozumieją, o co chodzi (por. Oz 11, 3-4).

W poznaniu czym jest uwielbienie, co to słowo w ogóle znaczy, bardzo pomocne jest doświadczenie swojej grzeszności, tego czym jest grzech i jak bardzo rani on Serce Ojca. Niestety często dzieje się tak, nawet albo zwłaszcza wśród ludzi, którzy chcą być bliżej Boga, że nie dostrzegamy swojego prawdziwego grzechu, a grzechem nazywamy to, co nim nie jest. „Macie oczy, a nie widzicie, macie uszy, a nie słyszycie” (Mk 8,18). Czasem dopiero w kryzysie można zobaczyć, o co tak naprawdę chodzi, co się stało, trzeba cofnąć się do któregoś zakrętu, gdzie obraliśmy złą drogę. Czasem korzenie grzechu są porośnięte mchem, nawet jakieś kwiatki mogą na nim rosnąć, ale od środka gnije i cuchnie i dopiero jak się tam zajrzy, to widać wszystko jak na dłoni. Jezus przyszedł, żeby odnaleźć to, co zginęło (Mt 18,11), Jego miłość nie potępia, to miłość, która ocala (por. J 8, 1-11), On zawsze daje szansę, czeka z wytęsknieniem, aż człowiek się opamięta, On mówi, że nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają (Mt 9,12). I podnosi nas i prowadzi do Ojca. Odnawia. Daje nowe życie. On oddał za nas swoje życie. Co na to Bóg Ojciec?

Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?

Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. Albowiem prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci (por. Rz 8, 1-35).

Idąc dalej, Jezus mówi, że nie nazywa już nas swoimi sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego Pan, tylko nazywa nas swoimi Przyjaciółmi (J 15,15), więc tym samym zaprasza nas do pięknej, intymnej relacji ze sobą. On nam wszystko oznajmia, pokazuje, jeśli Go o coś pytamy, jeśli nie wiemy, co zrobić, nie rozumiemy różnych wydarzeń, samych siebie, drugiego człowieka, On jak Go pytamy, nic przed nami nie zataja, pokazuje nam prawdę – nawet trudną, ale robi to w miłości, tak jak przyjaciel przyjacielowi. Mówi coś, ostrzega, doradza w trosce o dobro swego przyjaciela. W obliczu tego grzech to sprawienie bólu sercu Przyjaciela, to zadanie Mu bardzo głębokich ran, aż do ukrzyżowania i zabicia Jezusa. A tak się przecież nie robi Przyjacielowi… W tym kontekście jest jeszcze relacja z Maryją, Matką Jezusa, która trwała przy Jezusie do końca. Z Maryją uwielbienie Boga jest pełniejsze, gdyż Ona nas uczy jak wielbić.

Dogłębne poznanie tych kwestii pozwala nabrać wstrętu do grzechu, ale również doświadczyć ogromu Bożego Miłosierdzia i Bożej Miłości, której człowiek nie jest w stanie w pełni przyjąć, bo jest ograniczony, a Ojciec Bóg tak bardzo się cieszy z odnalezienia swego dziecka, że chciałby go obsypać wszystkim co najlepsze, daje mu pierścień na rękę, sandały na nogi, organizuje ucztę, muzykę i tańce (por. Łk 15, 11-32), a człowiek jest w stanie przyjąć tylko część tego, po trochę, ‘kroplówką może przyjąć tę miłość, a nie ciężarówką’. Taka jest jednak Miłość Ojca i w obliczu takiej miłości milknie wszelkie zamartwianie się o przyszłość, skupianie się na sobie, rozpamiętywanie. Raz oddane ludzkie troski w ręce TAKIEGO Ojca Miłości, jest bezpieczne w sejfie, a serce chce tylko przebywać z Nim, bo wie, że lepszy jeden dzień w przedsionkach Twych niż tysiąc innych (Ps 84,11).

W uwielbieniu kryje się też zrozumienie, że „nie musisz się starać zasługiwać na miłość” – ona po prostu JEST, bo Bóg jest i jeśli nie doświadczyłeś prawdziwej miłości, to jest to dobry adres, właściwie jedyny najlepszy, Bóg Ojciec, który może napełnić twoje puste baki miłości tak bardzo, że nie będziesz mógł jej pomieścić. I zrobi to w taki sposób, że poznasz czym prawdziwa miłość jest. „Niespokojne jest serce człowieka dopóki nie spocznie w Bogu”, mawiał św. Augustyn. A spoczywając w Bogu, serce może Mu wyśpiewywać pieśni, które są rozmową, dialogowaniem z Nim. Może jeszcze nieczyste dźwiękowo do końca, nie wprawne, ale mówiąc o tej miłości, przyprowadzamy do Niego inne dzieci i tak powstaje kapela, która chce grać i śpiewać dla Niego.

W kontekście posługi uwielbienia bardzo ważne jest też zrozumienie postawy „si, serviam”- „tak, chcę służyć”. Trzeba tutaj odwołać się do grzechu aniołów, którzy sprzeciwili się wizji wcielenia (I wersja) bądź też nie chcieli służyć człowiekowi jako istocie niższej od siebie (II wersja). Szatan wypowiedział wtedy „non serviam” – „nie będę służył”, „nie będę się uniżał”. Źródłem tego grzechu był bunt przeciw człowiekowi, którego Bóg usynowił podnosząc do godności dziecka Bożego, co nie spodobało się niektórym aniołom, dlatego też stały się wrogami człowieka, a przez to też ich Ojca, dlatego odeszli. Za każdym razem, kiedy my mamy taką postawę- zwłaszcza Jego wybrane dzieci, do Serca Ojca dociera tamto zdanie wypowiedziane wieki temu przez zbuntowanych aniołów… i rozdziera Jego wnętrzności.. Jezus widząc, co się działo, przychodzi na ziemię, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 6-8). On umywa uczniom nogi i każe nam czynić wobec nam wobec siebie nawzajem to samo (por J 13, 1-15). Czasem nie wiemy, jak kochać, przebaczać, czasem nikt nam nie pokazał co to jest miłość, ale właśnie u Jezusa mamy szansę na najpiękniejszą szkołę Miłości. Doświadczając przebaczenia i miłosierdzia od Niego, uczymy się przebaczać i być miłosiernymi wobec innych. Doświadczając miłości od Niego, uczymy się kochać innych. Może nie od razu wprawnie, może na początku jeszcze trochę raczkujemy w tej nowej szkole, ale stopniowo stajemy się na Jego obraz i podobieństwo, na wzór Jezusa. I tak jak Jezus odśpiewywał hymny i uwielbiał Boga „wysławiam Cię Ojcze, Panie nieba i ziemi” (por Mt 11,25), tak my się uczymy od Niego takiej postawy. Jezus nie uciekał przed trudnymi wydarzeniami i jeszcze na dodatek śpiewał hymn (!) w obliczu tego, że przed chwilą była ostatnia wieczerza, a za chwilę będzie wyparcie się Piotra i krzyż, por.:

Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Wtedy Jezus im rzekł: «Wszyscy zwątpicie we Mnie. Jest bowiem napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Na to rzekł Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili, ale nie ja!» Odpowiedział mu Jezus: «Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz». Lecz on tym bardziej zapewniał: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». I wszyscy tak samo mówili. (Mk 14,26-31)

Zatem Jezus dał nam wzór nawet w takiej chwili, jak uwielbiać, jaką należy mieć postawę mieć uwielbieniu, co ono oznacza; to:

• Świadomość swojej misji, tego do czego Bóg mnie powołał, skąd wyszedłem i dokąd idę;
• Pamięć o dobrych rzeczach, które Bóg uczynił w moim życiu „wielkich dzieł Pana nie zapominajcie” (to klucz do postawy wdzięczności serca, która jest nam potrzebna w chwilach próby);
• Odwaga i męstwo;
• Wyrzeczenie się ducha ucieczki, bojaźni;
• Świadomość tego, że droga za Jezusem może nie być łatwa, że czekają trudne chwile, próby, Jezus nie obiecywał, że będzie łatwo – nie mógłby, On jest najlepszym Przyjacielem, a przyjaciel nie oszukuje, dlatego Jezus mówił wprost: Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9,23). Jednocześnie obiecuje, że Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie (Mt 11,28-30), i że On nigdy nas nie opuści i nie zostawi (Hbr 13,5);
• Skoro Jezus doświadczał różnych trudności i zwątpienia w Niego, niezrozumienia ze strony ludzi i Jemu najbliższych osób, to my się też nie dziwmy, że tego doświadczamy.

I właśnie Jezus w takiej sytuacji, zaraz bezpośrednio przed Ogrójcem śpiewa hymny! Tak jak trzej młodzieńcy w piecu ognistym (Dn 3, 51-90), Hiob (40,3-5), Maryja (Łk 1, 46-55), ludzie okrążający z uwielbieniem mury Jerycha (19,1-10) – znajdziemy różne przykłady w Biblii.

W tym wszystkim ważna jest też postawa uniżenia, tego, że znamy nasze słabości, ale wiemy, że moc w słabości się doskonali (2 Kor 12,9) i oddajemy je Jezusowi, by zrobił z nich użytek dla swojego Królestwa. To też świadomość, że bez Niego nic nie możemy uczynić (J 15, 5) oraz, że wszystko jest łaską. I jest to również pamięć o spojrzeniu i uśmiechu Jezusa … i Ojcu, który błogosławi.

To nasz wzór i tego chcemy się uczyć, do tego zachęcamy siebie i chcemy również innych. Tak jak Jezus ufał bezgranicznie Ojcu, bo wiedział, że od Niego wyszedł i do Niego idzie, był pewien że jest w Jego rękach, tak my oddajemy się Sercu Jezusa i w pewności, że jesteśmy w Jego ramionach chcemy Go uwielbiać i Mu służyć.